środa, 6 maja 2015

Jak historia toczy się dalej ? Czyli coś o socjalizacji do aut i ruchu ulicznego.

                     Zdecydowałam się napisać tego posta żeby pomóc innym osobom zmagającym się z psem wymagającym socjalizacji , mam nadzieję że to da Wam nadzieję na poprawę sytuacji bo wiem jak serce się kraje kiedy widzimy w swoim psie kompletną panikę .
                      Jak już wszystkim wiadomo (jeśli czytali moje poprzednie wywody :P ) , trafił nam się  wyjątkowo (a może nie wyjątkowo) lękliwy egzemplarz .
W początkowej fazie poadopcyjnej reagował panicznie na każdy mój ruch i dźwięk którego nie znał . Pojawił się też problem z ludźmi - potrafił na ulicy skoczyć na obcą osobę i ostrzegawczo kłapnąć zębami . Próbował też ze strachu pokazywać zęby  na jadące auta .
A któż by się tego spodziewał patrząc na jego pyszczek ? ;)
A no właśnie drodzy Państwo - nikt ;) .
Problem trzeba było przepracować , tylko jak ?
W rzeczy samej nie jest to takie proste jak się zdaje choć przy odrobinie upartości wszystko się da .
Pierwsze co - prewencja .
Jeśli wiecie że Wasz pies ma problem z agresją , bądź agresją lękową to świętą rzeczą staje się tutaj użytkowanie kagańca wszędzie tam gdzie uważacie że może dojść do spięcia . Mój pies miał problem w stosunku do całego świata zewnętrznego więc zapobiegawczo nosił kaganiec w większości odwiedzanych miejsc.
Dzisiaj jednak będzie o autach i innych cudach poruszających się po drodze .

 Jak  socjalizować psa gdy boi się przejeżdżających aut ?
          Często z tym problemem zmagają się psy mieszkające w odludnych miejscach , domach z ogrodem bądź schroniskowce które nie poznały miastowego życia .
Mój pies większość życia przeżył w schronie położonym na uboczu gdzie niestety miał niewielkie możliwości poznania ruchu ulicznego i ludzi .
Ale do rzeczy ;)
         Mieszkamy w sumie na uboczu gdzie jeżdżą auta ale ich liczba nie jest powalająca .
Giff strasznie się na początku płoszył jak tylko widział auto nadjeżdżające z daleka .
W tym momencie nie głaszczcie psa - to go tylko upewni w fakcie że coś się dzieje !
Ja szłam pewnie przed siebie , gdy na mnie spojrzał chwaliłam za nawiązanie kontaktu wzrokowego  i nie zatrzymywałam się .
 Jeśli bardzo się bał - przekładałam smycz do drugiej ręki tak , abym to ja szła bliżej zagrożenia . Dzięki temu stawiałam się też na pozycji przewodnika na zasadzie " spoko stary , ja idę obok stracha i w razie co to cię obronię".
No i faktycznie - z czasem pies się kapnął że przecież nic złego się nie dzieje i można iść dalej tak jak mówi Pańcia .
Żeby skojarzył przejeżdżające auta z czymś miłym- za każde spokojne przejście był klik i smakołyk ( jeśli lęk jest duży , smakołyk powinien być czymś co pies lubi najbardziej, może to być też ukochana zabawka).
Można też próbować odwrócić psią uwagę - smakiem bądź zabawką .
Skupiamy psa na sobie ( smakiem , zabawką , komendą)  póki zagrożenie nie minie a później go chwalimy jeśli nie zerwał kontaktu z przewodnikiem i nie spanikował .
W tym momencie już piesu olewa kompletnie jadące auta choćby mu przed nosa zajechały .

Jak bezboleśnie przyzwyczaić psa do jazdy autem ?  
 Tutaj sytuacja była troszkę już inna - trzeba było namówić piesa do dobrowolnego wejścia do auta .
             U nas po pierwsze poszły na to kilogramy smakołyków , całe auto było nimi wypełnione .
Giff wiadomo , na początku nie chciał nawet podejść no ale w końcu tam tyle dobrych rzeczy było ....
Pierwsze smaki leżały tak żeby mógł je zjeść bez wchodzenia do auta , wystarczyło że tylko się zbliży i był już smak .
Kolejne smaki leżały już dalej no i piesu tutaj miał dylemat czy mu się opłaca . Doszedł do wniosku po chwili że jednak tak :P .
Przednie łapy poszły na luzie , gorzej poszło z całym zadkiem .
I tutaj wsiadłam do auta ja - obsypana smakami jak ruchomy bufet i pies zdecydował się wejść za mną .
Przy pierwszej próbie drzwi nie zostały zamknięte - został pochwalony za wejście , zjadł co złapał i mógł swobodnie wysiąść .
Kolejne próby były przeprowadzone analogicznie tylko z coraz większym utrudnieniem - czyli wsiadł , zamknęły się za nim drzwi i za chwilę się otworzyły - spoko , pasowało mu to .
Później odpalenie silnika , pies nagrodzony za spokojne zachowanie i brak prób ucieczki . I tak dalej i tak dalej .... 
              Przy budowaniu późniejszych dobrych skojarzeń pomógł też fakt że autem jedziemy w same przyjemne miejsca - długi spacer , do lasu , na spotkanie z innym psem .
Jeśli psiak jeździ autem tylko do weterynarza to nie ma się co dziwić że za tym autem nie przepada bo kojarzy mu się ono z czymś raczej nieprzyjemnym :)
W tym momencie Giff szaleje na punkcie auta - to jego ulubione miejsce .

Przecież lepiej się ogląda świat nie musząc męczyć łapek ^^
A nic nie wskazywało na to że kiedykolwiek polubi tą jeżdżącą puszkę :)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz